A miało być tak pieknie...
No i wałek. Nie udało się. Trudno, jak mówi moja dywiza na życie "carpe diem" czyli żyj chwilą/dniem. Egzamin wyglądał mniejwięcej tak. Przychodzi jakiś stary tetryk dosłownie biegnie i w biegu mi mówi bym szedł za nim. No to idę. Doszliśmy do auta siadłem przedstawiłem się itd itd. Dobra sprawdzenie świateł przednich jest tylnich też. Ale że miałem włączone awaryjne to ide wyłączyć i włączyć kierunkowskaz lewy. Zaraz gościu do mnie gdzie ja ide przecież jeszcze wszystkiego nie zrobiłem. To mu tłumacze że ide wyłączyć awaryjne i włączyć kierunkowskaz. Po powiedzeniu że lewy tylni kierunkowskaz działa idę sprawdzićjeszcze przedni, przy okazji chciałem przymknąć drzwi i gościu znów sęna mnei wydarł że jeszcze przednie to znów mu tłumaczę że ide jeszcze przedni sprawdzić. Sprawdziłem ok. teraz łuk wszystko sobie ustawiłem siedzenie przybliżyłem oparcie sobie wyprostowałem lustaerka wszystko jest i jade na sprzęgle. Jade do przodu dobrze jade do tyłu też, tylko miałem 1 błąd 3/4cm przedniego zdeżaka wystawały poza kopertęno to jeszcze raz musiałem zrobić łuk. Tym razem jade tyłem i nie potrafiłem znaleźć pachołka który skazuje gdzie jest zakręt i dupa nagle dup wyjechałem za linie i po egzaminie. Gościu siada za kerownicąi znów na mnie ma wielkie pretensje że siedzenie przesunołem za bardzo do przodu i nie mam pola manweru to mu tłumacze że mi tak jest wygodnie i mam pole manewru nagami, ale nie ten gościu wie lepiej odemnie czy ja mam miejsce czy nie. Nie zostało mi nic innego jak wracaćdo domu po podpisaniu dokumentu. I najlepsze że matka nie zabrała pieniędzy na kolejny egzamin i nie zapisałem się.
Podsumowując mam na to wyjebane po prostu "Carpe diem"